A więc zaczęliśmy ferie. Yay. Mój przystojniak łamie swoje kości i żłopie piwsko na stokach, a ja siedzę w "babcinym" (jak nazwała go mama) swetrzoku, błądzę po internetach i ustanawiam rekordy w ilości spożytego jedzenia.
Jestem na humanie (tak, Mc na mnie czeka itd.), ale ostatnia lekcja (czytaj: polski) to była męczarnia... Nikt nawet nie ukrywał ziewania, a Kochanowski był najbardziej znienawidzoną przez nas osobą podczas tych 45 minut.
Teraz czekają 2 tygodnie wolnego. Heh. Mam x sprawdzianów po feriach.
Chuj. Głupie amerykańskie filmy z piszczącymi idiotkami ze sztucznymi cyckami same się nie obejrzą. #YOLO
A więc ja w imieniu nas życzę wam... nie umiem składać życzeń. Coś czego ja nie mam - NIEŁAMIĄCYCH SIĘ PAZNOKCI. I ciepła.
Przemierzaj internety z tym a poczujesz się tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz